Szczotki Tangle Teezer nie trzeba chyba nikomu przedstawiać.
Niekwestionowany hicior i obiekt pożądania wielu kobiet, pragnących
szybkiego i bezbolesnego rozczesywania włosów. W czym sekret jej
popularności? Skąd uwielbienie mas do kawałka plastiku z igiełkami? Miałam okazję go wypróbować, zachwycił mnie, aczkolwiek obyło się bez większych rewelacji. Dzisiaj natomiast przychodzę do Was z recenzją podróbki TT. Czy czymś się różni? Jak wygląda? Co jest lepsze i czy warto inwestować w TT czy lepiej kupić pTT* [*podróbkę Tangle Teezer]? Zapraszam do przeczytania posta!
Najważniejsze zalety wymieniane przez producenta to:
- bezbolesne rozczesywanie splatanych włosów,
- masowanie skóry głowy,
- nie niszczenie struktury włosa podczas czesania
I kwestia najistotniejsza, czyli rozczesywanie włosów. W
przypadku moich - prostych, grubych, w dobrej
kondycji, choć o lekko przesuszonych końcach - rozplątywanie włosów
ogólnie nie jest wybitnie trudne. Podróbka Tangle Teezer faktycznie rozplątuje moje mokre włosy znacznie lepiej
niż większość drogeryjnych, plastikowych szczotek. Zdaje się, że to miękkie, sprężyste igiełki o dwóch długościach sprawiają, że nie szarpie włosów tak mocno jak moje dotychczasowe szczotki + wyrywa ich zdecydowanie mniej. W przypadku włosów suchych sytuacja jest troszkę inna. Szczotka z jednej strony wygładza i ujarzmia górną część fryzury, z drugiej jednak zdarza się jej dość często spuszyć końce lub
naelektryzować całą głowę.
Podsumowując moje wrażenia: pTT polubiłam, ale nie pokochałam. Sprężyste igiełki szybko ulegają zniszczeniu - po trzech czesaniach dwie z nich się połamały. Zdecydowanie polecam bardziej oryginalną wersję. Trzeba wziąć pod uwagę, że podróbka niszczy się o wiele szybciej od oryginalki, płata figle i ciąga za włosy.
Link do produktu: http://shipgratis.eu/fachowa-szczotka-do-wlosow-1